Ochrona przed promieniami słonecznymi to jeden z filarów skutecznej pielęgnacji i wciąż podstawowy element zapobiegania nowotworom skóry. Dlatego, każdemu z moich pacjentów powtarzam, że w wakacyjnej kosmetyczce nie może zabraknąć kremów i balsamów z filtrami przeciwsłonecznymi. To po prostu „must have“ sezonu. Dziś podpowiem Wam, jak się chronić przed słońcem, jak i kiedy aplikować kosmetyki ograniczające szkodliwy wpływ promieni UVB i UVA oraz na co zwrócić szczególną uwagę podczas urlopu. A wszystko po to, żeby zapewnić skórze maksymalny komfort i zdrowie.
W przeciwieństwie do nas, nasza skóra wcale nie jest zachwycona wakacjami, urlopem i opalaniem. Słońce nie działa na nią tak pozytywnie jak na nas, a brązowa opalenizna wcale nie jest efektem tego, że skóra dobrze się czuje – wprost przeciwnie, to jej reakcje obronne przed szkodliwym promieniowaniem. Przekonanie, że zdrowa skóra musi być brązowa, to mit pielęgnowany przez lata, nie mający z prawdą nic wspólnego. Szkoda, że wciąż wierzymy w mity, że mierzymy atrakcyjność i jakość naszego urlopu stopniem opalenia i wciąż tak bardzo jesteśmy pazerni na słońce. Niektórzy pewnie będą się bronić argumentami, że słońce pomaga w syntezie witaminy D, że poprawia nastrój, że jest po prostu przyjemne, szczególnie dla nas -mieszkańców tych rejonów Europy, w których przez większość roku jest szaro i pochmurnie. Nie do końca wszystkie argumenty są prawdziwe. Faktem jest, że słońce i światło poprawiają nastrój i rzeczywiście możemy być ich spragnieni po 6 miesiącach szarówki, ale synteza witaminy D nie musi odbywać się podczas wielogodzinnego smażenia się na plaży, bo do jej uwolnienia w organizmie wystarczy kwadrans spędzony na słońcu z odsłoniętymi ramionami, nogami i twarzą (około 18-20% ciała).
Nie wyobrażam sobie, że w XXI wieku jakikolwiek lekarz zaleciłby jeszcze opalanie się bez odpowiedniej fotoochrony w celu zwiększenia poziomu witaminy D w organizmie, tym bardziej, że badanie, które przeprowadziłyśmy wspólnie z prof. Aleksandrą Lesiak w grupie wybitnych naukowców - m.in. z profesorem Anthonym R. Young’iem z St. John’s Institute of Dermatology w Londynie - jednoznacznie wskazuje, że codzienne używanie kremów i balsamów zawierających filtry UV nie ma wpływu na proces syntezy witaminy D, nie zakłóca jej i w żadnym stopniu nie blokuje. A pamiętajmy o tym, że korzyści płynące z używania kosmetyków z filtrami ochronnymi są ogromne, bo to wciąż kluczowy element profilaktyki czerniaka i innych nowotworów skóry. Tu chodzi o nasze zdrowie i życie.W przeciwieństwie do nas, nasza skóra wcale nie jest zachwycona wakacjami, urlopem i opalaniem. Słońce nie działa na nią tak pozytywnie jak na nas, a brązowa opalenizna wcale nie jest efektem tego, że skór a dobrze się czuje – wprost przeciwnie, to jej reakcje obronne przed szkodliwym promieniowaniem. Przekonanie, że zdrowa skóra musi być brązowa, to mit pielęgnowany przez lata, nie mający z prawdą nic wspólnego. Szkoda, że wciąż wierzymy w mity, że mierzymy atrakcyjność i jakość naszego urlopu stopniem opalenia i wciąż takbardzo jesteśmy pazerni na słońce. Niektórzy pewnie będą się bronić argumentami, że słońce pomaga w syntezie witaminy D, że poprawia nastrój, że jest po prostu przyjemne, szczególnie dla nas -mieszkańców tych rejonów Europy, w których przez większość roku jest szaro i pochmurnie. Nie do końca wszystkie argumenty są prawdziwe. Faktem jest, że słońce i światło poprawiają nastrój i rzeczywiście możemy być ich spragnieni po 6 miesiącach szarówki, ale synteza witaminy D nie musi odbywać się podczas wielogodzinnego smażenia się na plaży, bo do jej uwolnienia w organizmie wystarczy kwadrans spędzony na słońcu z odsłoniętymi ramionami, nogami i twarzą (około 18-20% ciała).
Czym tak naprawdę jest promieniowanie ultrafioletowe i dlaczego może być szkodliwe?W telegraficznym skrócie: promieniowanie UV (ultrafioletowe) emitowane przezsłońce, składa się z 3 spektrów i są to: promieniowanie UVC (które nie dociera do ziemi, ponieważ jest całkowicie pochłaniane przez warstwę ozonową), promieniowanie UVB (dociera do ziemi, wywołuje opaleniznę i oparzenia skóry, nie przenika przez szkło; w naszej szerokości geograficznej wystepuje w miesiącach wiosenno-letnich; bierze udział w syntezie witaminy D) oraz promieniowanie UVA (mimo że nie wywołuje oparzeń ani zaczerwienień, to dociera do najgłębszych warstw skóry właściwej i tam powoduje niszczenie włókien kolagenu i elastyny oraz tworzenie się wolnych rodników powodujących np.starzenie się skóry i powstawanie zmarszczek. Z łątwością przechodzi przez szyby i obecne jest w naszej szerokości geograficznej przez cały rok. Może przyczyniać się do powstawania komórek nowotworowych). Aby kosmetyk z filtrem był skuteczny, powinien być prawidłowo aplikowany i wodooporny, a na jego opakowaniu powinna znaleźć się informacja, jakiego rodzaju promieniowanie hamuje. |
Chroń i zapobiegaj!
Dlaczego tak bardzo zależy nam na tym, żeby chronić skórę przed promieniowaniem słonecznym? Dlaczego my, dermatolodzy wciąż odradzamy opalanie? Czy naprawdę to takie niezdrowe? Tak! Statystyki są bezlitosne – na świecie przez ostatnie 20 lat wzrosła o 300 procent liczba zachorowań na nowotwory skóry u kobiet, a co roku na raka skóry (w tym również czerniaka) choruje około 3 tysięcy Polaków. To wystarczy, żebyśmy przestrzegali przed szkodliwym działaniem promieniowania słonecznego, zachęcali do badań znamion na skórze i namawiali do używania kosmetyków z filtrami UV, które wciąż są najskuteczniejszą formą zapobiegania oparzeniom słonecznym, powstawaniu przebarwień i rozwijaniu się chorób wywołanych przez promieniowanie słoneczne. Kapelusz lub czapka chroniąca skórę głowy, okulary przeciwsłoneczne chroniące oczy i kosmetyki z filtrami przeciwsłonecznymi powinny być zestawem obowiązkowym każdego, kto szanuje swoje zdrowie i... życie. Nasza skóra jest pamiętliwa, a każde oparzenie słoneczne, każdy rumień wywołany niewłaściwym opalaniem i każda ekspozycja na słońce bez zabezpieczenia jest „rejestrowana“ w jej komórkach, które nawet po latach mogą uruchomić zjawiska biologiczne wywołujące pojawienie się zmian nowotworowych.
Smaruj, wklepuj, wcieraj
Niestety, sam fakt, że nasi pacjenci posłuchają naszych rad, kupią pełną gamę różnorodnych kosmetyków fotoochronnych, po opalaniu i do tego jeszcze podtrzymujących i pogłębiających kolor opalenizny nie oznacza, że ustrzeżemy ich przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Dlaczego? Ponieważ kosmetyki są po to, żeby ich używać, a aplikacja tych z filtrami UV rządzi się swoimi prawami. Jak więc właściwie używać balsamów, mleczek czy olejków chroniących naszą skórę przed słońcem? Przede wszystkim należy użyć ich w odpowiedniej ilości. Najprostszym patentem jakim dzielimy się z pacjentami jest stosowanie „miarki“ w postaci 1 łyżeczki do herbaty na każdą partię ciała, a więc: 1 łyżeczka na twarz i szyję, 1 łyżeczka na plecy, 1 łyżeczka na przednią część tułowia, po 1 łyżeczce na każdą rękę i po 1 na każdą nogę. Kolejny bardzo ważny aspekt aplikacji dotyczy częstotliwości nakładania kosmetyków z filtrami; muszą one być aplikowanie co 2 godziny, a jeśli kąpiemy się lub obficie pocimy i kosmetyk z nas „spływa“ – o wiele częsciej i po każdym wyjściu z kąpieli. Warto pamiętać, że wskazówki te dotyczą osób dorosłych, natomiast w przypadku dzieci sprawa wygląda nieco inaczej. Dzieci do 6 miesiąca życia nie powinny w ogóle wychodzić na słońce, a po 6 miesiącu musimy chronić ich skórę kosmetykami z wysokimi filtrami UV rzędu SPF 30 i 50.
Joanna Narbutt