Dziś myślę o wszystkich kobietach, które znam. O tych, które wywarły wielki wpływ na moje życie, które mną pokierowały, ale i o tych, które rzucały mi kłody pod nogi. Każdej coś zawdzięczam, każda z nich coś dla mnie znaczy. Tworzymy wielki krąg powiązań rodzinnych, przyjacielskich i zawodowych. Każdego dnia podejmujemy decyzje w oparciu o ich opinie i rady. Często nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jesteśmy silniejsze niż sądzimy i mamy wielką moc sprawczą. Wspieramy się, kiedy tego potrzebujemy, ale potrafimy też wyładować na sobie nadmiar emocji. Wychowujemy kolejne pokolenia. Wywalczyłyśmy sobie prawa wyborcze, weszłyśmy do zarządów firm i polityki, jesteśmy profesorkami, wybitnymi artystkami, zaangażowałyśmy świat w kampanię Me Too – jesteśmy różne, ale wszystkie niezwykłe.
Przy tym wszystkim jesteśmy pokoleniem, które bardziej od 14 lutego celebruje 8 marca. Dlaczego? Szczęśliwie minęły już czasy, kiedy dla uczczenia tego święta podejmowano zobowiązanie założenia nowej chlewni (w powiecie radomszczańskim), wydajne patroszenie ryb (we Władysławowie) czy (ogólnokrajowa) walka z analfabetyzmem. Skończyło się także popularne w zakładach pracy wręczanie paniom ręczników, rajstop tudzież talonów na firanki. Nikt za nimi nie tęskni, chociaż już na widok wiązanki goździków udekorowanych gipsówką łza kręci się w oku niejednej sekretarki.
I choć Międzynarodowy Dzień Kobiet nie umywa się do szeroko reklamowanych walentynek - jak tu konkurować z zalewem czerwonych serduszek, misiaczków z wyhaftowanym na brzuszku napisem „I Love You”, czy wymyślnymi zestawami dla par w każdej restauracji - to jednak… sentyment w narodzie pozostaje.
Wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet! Co tam zakochani, liczymy się my kobiety!
Monika