pon- pt: 9:00-20:00, sob: 10:00-14:00
PL EN

Emily w Łodzi

Wpis 27/ 27.10.2020
Prof. dr hab. n. med. Aleksandra Lesiak
emily grafika.jpg

Polska Emily. Jaka jest?

Chociaż nie jestem podmiotem lirycznym najnowszej piosenki Kazika „Nie mam na nic czasu, bo oglądam seriale. Nie mam na nic czasu wcale a wcale”, to zdarza mi się od czasu usiąść przed telewizorem. A ponieważ nie mam czasu na nic, to zazwyczaj uprawiam wówczas binge-watching. Jeśli serial mi spodoba, to jedyną szansą, że go zobaczę, zanim o nim zapomnę, jest obejrzenie go od razu. W ten właśnie sposób trafiłam na „Emily w Paryżu”.
Serialik lekki, łatwy i przyjemny. Sami ładni ludzie, żadnych dramatycznych wyborów, pięknie sfilmowany Paryż - w sam raz dla wykończonej mnie, pomyślałam. Do tego świeci słońce, nie ma mowy o żadnych zabójczych wirusach, a szampan chłodzi się w piwnicach chateau.
Zasadniczo wszystko się zgadza. Paryż jest i to ten najpiękniejszy, są piękni wspaniale wystylizowani bohaterowie i fabuła nie wymagająca śledzenia każdej sceny w obawie o utratę ciągłości wątku. Generalnie wiadomo co się wydarzy.
Ale mimo całej naiwności fabuły, my Polki, mamy jej wiele do zarzucenia.
- Jak to? Tak po prostu powiedziała facetowi, że jedzie na rok do Paryża i pojechała?
- Jak to? Nie zna języka i nawet się nie zastanawia, że może to jest problem?
- Jak to? Weszła do nowej firmy i się nie podlizuje, nie udaje głupszej, mówi co myśli?
- Jak to?
Tych „jak to” jest podejrzanie dużo. Należałoby się zastanowić, czy ten serial jest taki naiwny, czy my takie zacofane? Szczególnie my Polki, które zanim podejmą decyzję zastanowią się najpierw czy propozycja nie koliduje z planami męża, czy dzieci dadzą radę, czy może odpuścić cotygodniowe wizyty u rodziców czy teściów, czy coś i coś, i coś… i jeszcze czy da radę, bo przecież jest taka niedoświadczona.
Ten serial traktuje o samoakceptacji i pewności siebie, czyli o rzeczach, jak się okazuje kompletnie nam obcych. Niedawno czytałam wyniki badań prowadzonych przez organizację Health Behaviour in School-aged Children i nie mogłam w nie uwierzyć. Według nich 15-letnie Polki mają najniższą samoocenę w Europie, a do tego są najbardziej niezadowolone ze swojego wyglądu spośród badanych z 42 krajów! To nie koniec. Nie dość, że te dzieci wierzą, że są głupie i brzydkie, a przynajmniej głupsze i brzydsze od rówieśniczek, także od nas dorosłych otrzymują sprzeczne komunikaty.
Źle jest być przecież grzeczną dziewczynką, trzeba o siebie zawalczyć, iść pod prąd, wyróżniać się, dbać o wizerunek. Ale niegrzeczną też jest być niedobrze, bo należy słuchać starszych, uczyć się na ich błędach, stać w kącie i czekać na zauważenie. Źle jest myśleć tylko o sobie i swojej karierze, ale jak się tego nie robi to fatalnie, bo tylko zdrowy egoizm pozwoli dziś osiągnąć sukces. Znacie na pewno to powiedzenie „grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne tam, gdzie chcą” … Niegrzeczne, to znaczy jakie?
Mamy siedzieć cicho? Nie mieć pomysłów, apetytu na życie, pewności, że jesteśmy się w stanie same utrzymać. Mamy nie mieć własnego zdania, czy wprost przeciwnie?

I co to właściwie znaczy być dzisiaj kobietą? Szczególnie dziś, szczególnie w Polsce?

Ola

Godziny otwarcia
pon- pt: 9:00-20:00, sob: 10:00-14:00
Akceptujemy płatności kartą
visa logo
mastercard logo