pon- pt: 9:00-20:00, sob: 10:00-14:00
PL EN

Kiła i mogiła

Wpis 18/ 23.04.2020
Dr n. med. Monika Kierstan

Chociaż wydaje się to koszmarnym snem, w ostatnich latach obserwujemy znaczny wzrost zachorowań na kiłę. Wg danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny, w ubiegłym roku stwierdzono 1642 przypadki tej choroby. To w Polsce, w Europie jest jeszcze gorzej. Po raz pierwszy od dziesięciu lat liczba zachorowań na tę chorobę przewyższyła liczbę zakażeń AIDS!

Wydaje się jednak, że przyczyny tych zakażeń są zupełnie inne niż jeszcze 100 czy 150 lat temu. Brak świadomości zagrożenia, złudne poczucie bezpieczeństwa i nieskrępowana migracja ludności to z pewnością główne przyczyny powrotu kiły. Teraz przecież tak łatwo wszystko wyleczyć. Ciężko to sobie wyobrazić, ale kiedyś choroby weneryczne traktowane były jak wybawienie. W czasie wielkich wojen uważano je za przepustkę od pełnienia służby wojskowej z takim przekonaniem, że prowadzono wręcz handel ropą pochodzącą od chorych na rzeżączkę. W 1945 roku na włoskim froncie dla przykładu policzono, że na każdy tysiąc wojaków zginęło albo ciężkie rany odniosło średnio 9 osób, a 68 nie nadawało się do służby z powodu postępujących chorób wenerycznych! Lazarety pękały w szwach od ofiar kiły i brakowało w nich miejsca dla poważnie rannych.

 

Richard Cooper „Syfilis”

Ilustracja: Richard Cooper „Syfilis

Dumnymi posiadaczami krętków bladych byli: Gustaw Klimt, Henri Touluse-Lautrec, Vincent van Gogh, Lew Tołstoj czy autorka „Pożegnania z Afryką” Karen Blixen. Nie uchronili się przed nią Kazimierz Przerwa-Tetmajer i Stanisław Wyspiański, który wyniszczony chorobą w ostatnim okresie, żeby w ogóle móc rysować musiał mieć kredkę przywiązywaną do usztywnionej deseczką dłoni…To jeszcze nic, cofnijmy się nieco bardziej w czasie. Wiecie, że w późnym stadium kiła opanowuje mózg, jedocześnie uaktywniając na swój sposób jego komórki? Efektem choroby stają się tym samym nieziemskie wizje i majaki. Cóż to za okazja dla artysty! Zdarzało się więc, że zarażali się nią celowo, chcąc móc porzucić ograniczenia umysłu. Guy de Maupassant nie mógł się wręcz doczekać zakażenia i pisał w listach do przyjaciela: „Mam syfa, ale takiego z prawdziwego zdarzenia, nie jakiś tam tryper, nie świętoszkowate kłopociki, nie mieszczańską kłykcinę kończystą, nie mdłe jarzyny z wody, nie, nie! To prawdziwy, wielki syf, na który zmarł Franciszek I. Jestem z niego dumny i mam w pogardzie wszystkich burżujów. Alleluja! Mam syfa! A skoro go mam, nie boję się już, że go złapię!” 

Koncepcja, że syfilis wzmaga doznania umysłowe pojawiła się w Hiszpanii w XVI wieku i niestety rozniosła się po świecie lotem błyskawicy. Nie wiadomo czy przywleczono ją z Ameryki, czy była w Europie już wcześniej. Badacze znajdują jej prawdopodobne ślady w przedstawieniach artystycznych oraz zniekształconych w charakterystyczny sposób szkieletach już w wiekach średnich. Za przykład może posłużyć tu wzór damskiej urody – słynna Gioconda. Po odnalezieniu jej prawdopodobnych szczątków okazało się, że na jej zębach znajdują się przebarwienia charakteryzujące ówcześnie stosowaną na syfilis kurację maścią rtęciową. Może właśnie stąd wziął się jej tajemniczy uśmiech?

Kiła zbierała przez wieki obfite żniwo. Nie oszczędzała żadnego stanu ani wyznawców żadnej religii. Chorował na nią Jan III Sobieski i jego Marysieńka, chorował najprawdopodobniej Henryk VIII, a co za tym idzie pewnie wszystkie jego żony… Taka to historia.

Pozostaje mieć nadzieję, że dzisiejsza dostępność i łatwość leczenia nie zwolni ludzi od myślenia.

Monika

Godziny otwarcia
pon- pt: 9:00-20:00, sob: 10:00-14:00
Akceptujemy płatności kartą
visa logo
mastercard logo