Pośród wielbicieli sztuk plastycznych osobną kategorię stanowią lekarze. Podobnie jak przedstawiciele każdego zawodu, także i my ulegamy pewnego rodzaju, nazwijmy to skrzywieniu, które każe nam oglądać dzieła mistrzów pod kątem przedstawienia różnego rodzaju schorzeń. Przyznam, że i mnie zdarza się spojrzeć na malowidło okiem dermatologa okazuje się jednak, że daleko mi do prawdziwych freaków w tej dziedzinie. Ostatnio czytałam o lekarzach, specjalistach różnych dziedzin, analizujących obrazy pod kątem przedstawionych na nich jednostek chorobowych. Profesor anatomii patologicznej z Uniwersytetu w Palermo, Vito Franco, przyjrzał się w ten sposób ponad 200. znanym malowidłom i szczegółowo opisał swoje odkrycia. Przypominało to trochę jego codzienną pracę z tym, że musiał poprzestać na ocenie wizualnej, co jak wszyscy wiemy z powieści kryminalnych, i tak wystarcza do wysnucia wielu użytecznych wniosków… Także pewien znany kardiolog dr Mandeep Mehra z Boston Brigham and Women’s Hospital nie mógł spokojnie przejść obok niektórych dzieł sztuki i w trosce o dobro „pacjenta” pochylił się nad niektórymi płótnami. Opublikował poważny naukowy artykuł, w którym diagnozuje słynną Giocondę. Zwrócił w nim uwagę, że prawdopodobnie modelka cierpiała na niedoczynność tarczycy. Zresztą, gdyby poczytać wypowiedzi na temat jej prawdopodobnego stanu zdrowia autorstwa innych lekarzy, okazuje się, że kobieta, choć uznawana za ideał kobiecej urody cierpiała na serię dolegliwości, z których hipercholesterolemia to tylko nieistotny kłopocik.
Ilutracja: Rembrandt „Autoportret z dwoma kołami”, Rijksmuseum w Amsterdamie
Przez nas lekarzy wiele symboli absolutnego piękna okazało się nie tak zupełnie idealnych. Kilka lat temu dla przykładu przeprowadzono analizę słynnej rzeźby dłuta Michała Anioła przedstawiającej Dawida. Do tej pory stanowiła ona dla wszystkich wzór proporcji i doskonałej formy. Niestety, nie dla patologów. Dawidowi brakuje kilku mięśni grzbietu! Pozostając w kręgu gigantów renesansu przyjrzyjmy się kilku dziełom Leonarda. Otóż da Vinci, prawdziwy geniusz i kolega po fachu był, jak wszyscy wiemy perfekcjonistą. Kiedy zdarzyły mu się błędy w przedstawieniu postaci potrafił wrócić do obrazu malowanego wiele lat wcześniej i je poprawić. W swoich szkicach do „Ostatniej wieczerzy” nieprawidłowo przedstawiał mięsień mostkowo-obojczykowo-sutkowy biegnący od obojczyka wzdłuż bocznej linii szyi. Mięsień ten posiada dwa przyczepy, a Leonardo początkowo malował tylko jeden. Kiedy jednak na podstawie prowadzonych namiętnie autopsji zbadał dokładnie tę część ludzkiego ciała, szybko wprowadził poprawki zarówno w „Ostatniej wieczerzy” jak i malowanym 30 lat wcześniej obrazie „Święty Hieronim na pustyni”.
Skoro Dawidowi „brakowało” mięśni, Mona Lisa miała chorą tarczycę, wysoki poziom cholesterolu, a w okolicy prawego oka hodowała kępkę żółtą, może chociaż słynny człowiek witruwiański był okazem zdrowia? Nic z tych rzeczy. Wykładowca chirurgii w Imperial College w Londynie dr Hutan Ashrafian, po krytycznym przyjrzeniu się słynnemu rysunkowi stwierdził u przedstawionego mężczyzny przepuklinę w lewej pachwinie. Okazuje się więc, że na wzór ludzkich proporcji Leonardo wybrał sobie niezbyt idealnego modela. Pozostaje mieć nadzieję, że Witruwiusz opisując w swoim traktacie prywatny ideał miał więcej szczęścia.
Nie wiem, czy kojarzycie obraz Velázqueza przedstawiający infantkę Małgorzatę („Panny dworskie”)? Wizyta absolwenta medycyny w Muzeum Prado w Madrycie, skutkuje przerażającą diagnozą. Pięciolatka była ciężko chora, najprawdopodobniej na zespół McCune’a-Albrighta. To poważna choroba genetyczna, która objawia się występowaniem zmian w kościach, plamami na skórze i zaburzeniami hormonalnymi, których skutkiem jest przedwczesne dojrzewanie. Wielu wrażeń dostarczają lekarzom dzieła flamandzkich i niderlandzkich mistrzów. Każdy reumatolog znajdzie tu doskonałe pole do badań, a gdyby nie chciało mu się chodzić po muzeach, albo sięgać do kilku albumów wystarczy, że przyjrzy się dokładnie obrazowi Hieronima Boscha „Procesja ułomnych”! Dla mnie szczególne bolesne bywa patrzenie na autoportrety Rembrandta, rysunki postaci autorstwa Dürera czy obraz Domenico Ghirlandaio „Starzec i chłopiec”. Ten trądzik różowaty mogłabym wyleczyć w kilka tygodni!
Jeśli nie jesteście lekarzami cieszcie się i podziwiajcie sztukę do woli ja też, obiecuję, będę próbować!
Joanna