Pamiętacie to miłe uczucie, które towarzyszy wam po obejrzeniu dobrego filmu? Ta lekka nostalgia, nasuwające się przemyślenia albo chęć na coś co się widziało? Po francuskich filmach mam natychmiast ochotę lecieć do Paryża i wypić kawę w „Odette” przy Rue Galande, po angielskich wychylić filiżankę herbaty na dziedzińcu Victoria&Albert i, żeby nie było tak spożywczo, rozwalić jakiegoś klasycznego Dodga Monaco uciekając przed wyimaginowanym, oczywiście amerykańskim, gangsterem. Każdego dnia, każdy z nas odgrywa jakąś rolę. Mało tego, mamy tych ról w życiu co najmniej kilka, jeśli nie więcej. Zdarza się nawet, że w tym zwykłym życiu zadajemy sobie klasyczne To be, or not to be…
Czasami dobrze jest zdać sobie sprawę z tego, że możemy się ukryć za jakąś rolą, żeby pokonać tremę, poczuć się pewniej czy nabrać nadziei na lepsze jutro. Często te role nam nie pasują, ale jak to początkujący aktorzy w teatrze życia, nie mamy wielkiego wyboru. Od roku na przykład wszyscy gramy w mrożącym krew w żyłach trillerze pt. „Pandemia”. Mieliśmy równy start i totalny brak przygotowania do roli co wielu okupiło depresją. Część obsady jakoś sobie poradziła ogrywając tzw. ogony, a niektórzy pewnie idą po Oskara za wynalezienie szczepionki, ratowanie chorych, czy po prostu trwanie niczym Marlon Brando w roli „Ojca Chrzestnego” – niezastąpieni. Niezastąpieni w wykonywaniu codziennych obowiązków, wspierający i robiący to co do nich należy.
Szkoda tylko, że nie mamy agentów, którzy odsunęliby nam kilka kłód spod nóg i pomogli wykryć parę kruczków w umowie, nawet za te 10% wartości umowy*. Cóż nam pozostaje? Grać dalej. Grajmy silniejszych, pewniejszych siebie, poukładanych, takich co to wychodzą z każdej opresji jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”. Jeśli brakuje nam motywacji na dzień dobry, możemy ją zawsze odegrać. W sytuacji, gdy życie zmusza nas do robienia czegoś, czego nie cierpimy warto czasami wcielić się w tę niechcianą rolę i mieć to za sobą. Mnie to pomaga. A co poza tym? Po ciężkim dniu lubię się wyłączyć oglądając jakiś dobry serial. Wtedy nie muszę już o nic walczyć, mogę bez skrupułów podziwiać innych fajterów. A wy jak sobie radzicie?
PS. Polecacie coś dobrego do obejrzenia?
Ola
* Dix pour cent – ‘Dziesięć procent’ oryginalny tytuł serialu w polskim serwisie Netflix jako „Gdzie jest mój agent?”